„KRWISTO czerwone wino prosto z MROCZNEJ Transylwanii i ZABÓJCZO dobre jedzenie w towarzystwie owianej tajemnicą straaasznej DYNI. A to wszytko w mrocznej i ciemnej okolicy, gdzieś pomiędzy starymi i opuszczonymi bielskimi fabrykami…. ” – tak brzmiała zapowiedź Halloween Scary Diner w wykonaniu restauracji Fabryczna Bistro. Jesteście ciekawi, jakie dania królowały na stole i czy faktycznie było „STRAAASZNIE”? Oj, było… 😉
Samo wejście do lokalu już robiło wrażenie. Było mrocznie i tajemniczo. Jedynie kilka zwisających z sufitu papierowych dyń i zapalonych świec, rozświetlało bardzo ciemne wnętrze. Wszędzie wiły się pajęcze sieci, a z nich zwisały pająki, które wyglądały jak prawdziwe. Do tego rewelacyjna obsługa, oczywiście w klimacie Halloween… Wystrój i klimat na szóstkę z plusem. Takie imprezy, na pewno się długo pamięta.
Cena za wstęp – 59 zł/os, natomiast ilość jedzenia nie do przejedzenia. Klienci na koniec sugerowali zmniejszenie porcji następnym razem. No ale zacznijmy od początku.
Już na wstępie gości przywitała krwawa Marry… Dodatkowo można było zamówić, specjalnie sprowadzone na tą okazję, czerwone wino z Transylwanii.
Jako amuse bouche, pojawiła się wędzona tołpyga, a po niej przystawka – rewelacyjna podwędzana kaczka, piklowana dynia z chutney’em z dyni i pomarańczy oraz świeżo wyjęta z pieca grzanka buraczana. Według nas było to chyba najlepsze danie wieczoru! No a sama porcja, jak na starter, również nie najmniejsza.
Po przystawce na stoły wjechał krem z pieczonego buraka i dyni z chipsem warzywnym. Niestety zupa, po delikatnej kaczce, była zbyt intensywna, a to za sprawą dużej ilości imbiru. Wprost wypalała podniebienia, przez co na pewno zostanie przez gości zapamiętana na dłużej. By ostudzić kubki smakowe, szef poczęstował wszystkich gości kwaskowatym sorbetem z kiwi, czego wcześniej nie było w planach. Sorbet wypadł świetnie
Później zostało już tylko danie główne i deser. Polędwiczka a’la wellington w cieście francuskim, puree korzenne, pieczona dynia i sos z fermentowanych malin robiły wrażenie nie tylko smakem, ale również wyglądem – wszystko w klimacie Halloween.
Zwieńczeniem wieczoru był suflet czekoladowy. Niestety nie zdołaliśmy go zjeść do końca. Po tak obfitych daniach, mógłby być nieco lżejszy.
Wszystkim polecamy takie wydarzenia. My z pewnością będziemy uczestniczyć w kolejnych, bo zarówno cała oprawa, jak i dbanie o najmniejszy szczegół były na bardzo wysokim poziomie. Interreakcja goście – obsługa była bardzo naturalna, a przy tym profesjonalna. Pod koniec wieczoru szef poczęstował wszystkich specjalnym napojem z fermentowanych malin z odrobiną imbiru, który smakował wybornie. Można powiedzieć, że w smaku wyczuwało się alkohol, którego de facto tam nie było.
Kolacja skończyła się około 22.30. Część gości wyszła od razu, część została. Tym, co zostali, szef spontanicznie wymyślił zagadkę, przynosząc jedną ze swoich kiszonek. Oczywiście trzeba było zgadnąć, co to jest.
Dla tych, którzy nie mogli być w ten wieczór w Fabryczna Bistro lub chcieliby powtórzyć to kulinarne doświadczenie, czeka już wkrótce podobne wydarzenie. – reotwarcie Fabryczna Bistro, czyli kolacja z okazji powiększenia restauracji o kolejne pomieszczenie. Patrząc na to, jak wyglądał Halloween Scary Diner, z pewnością musicie tam być. 😉