W obecnych czasach przygoda z food truckowym biznesem zaczyna się najczęściej od wynajęcia przeznaczonego do tych celów samochodu, z wyposażoną już wcześniej kuchnią. Jest też druga opcja, nieco trudniejsza i bardziej czasochłonna – wykupienie starego wozu i wyremontowanie go. Dorian – założyciel Burger Wooza, poszedł zupełnie inną drogą. Wraz ze swoim dziadkiem wybudował go od podstaw – w zasadzie od zera.
„Moja historia z wozem zaczęła się w 2013 roku, kiedy burgery dopiero podbijały rynek. Byłem wówczas w Krakowie na Kazimierzu, i to tam spróbowałem pierwszy raz prawdziwego burgera, ze 100%-owej wołowiny. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, by wprowadzić ten produkt do Bielska. Jako, że w Bielsku panowała wtedy moda na kebaby, czułem, że może się to sprawdzić. Jednak zanim wcieliłem wszystko w życie, minęły aż dwa lata, a to za sprawą Burger Woozu” – wspomina Dorian, który wraz ze swoim 80-letnim dziadkiem, Jankiem, postanowił stworzyć wszystko od zera.
Na wzór wziął sobie niemiecką firmę, produkującą przyczepy wyposażone w sprzęt gastronomiczny, nawiązujące do stylu retro. Jan, jeszcze sprzed lat, miał doświadczenie w budowaniu bryczek. Obaj bardzo zaangażowali się w ten projekt i krok po kroku zaczęli składać wóz.
Zadanie nie należało do najłatwiejszych. Wręcz przeciwnie. Części do drewnianego wozu nie leżały w hurtowniach, a szkielet i koła trzeba było z czegoś wykonać. Dziadek Doriana, nieraz codziennie, odwiedzał złomowiska i przesiadywał na nich po 2-3 godziny, szukając odpowiednich elementów stalowych. Cały szkielet zespawał sam. Dorian drewna na koła szukał 2 miesiące. Musiało ono mieć 7 cm grubości i być sezonowane 5-7 lat, by udźwignąć około 2 tony, bo tyle docelowo miał ważyć wóz.
Ostatecznie w 2015 roku, kiedy na starym rynku w Bielsku zaczęły powstawać pierwsze burgerownie, udało się „postawić” Burger Wooz „na nogi”. Pierwszy food truck w Bielsku i w okolicy stanął pod Tesco przy ulicy Warszawskiej i do dziś można go tam znaleźć. Co serwuje? Oczywiście burgery z 200g stuprocentowej wołowiny! A dokładnie pięć rodzajów: Klasik, Cziz, Blu (z gruszką), Libre (na ostro) oraz Boczek. Ich smak pozostał niezmienny od dnia otwarcia. Dlaczego?
Mało kto wie, że rodzina Doriana posiada w Wilkowicach własny zakład mięsny z dwudziestoletnią tradycją – „Gastronom” – specjalizujący się w przygotowywaniu golonek, karczków i szaszłyków. To tam Dorian, również metodą prób i błędów, nabywał wiedzę, którą wykorzystał we własnym biznesie. Mięso do burgerów (rozbratel) jest mielone, doprawiane, ważone i porcjowane, a na koniec formowane właśnie w „Gastronomie”. Boczek do burgerów Dorian wędzi sam. Jeśli go zabraknie, zaprasza na burgera w inny dzień.
W krótkim czasie Burger Wooz stał się bardzo rozpoznawalny w Bielsku i okolicy. „W pierwszy dzień marzyłem, by sprzedać chociaż 15-20 burgerów” – mówił Dorian. Teraz odsprzedaje swój produkt także innym punktom, a w najbliższym czasie postawi kolejną przyczepę. Gdzie? – jeszcze nie wiadomo. Ważne, że będzie się trzymał tego, za co Bielszczanie, a także ludzie spoza Bielska go pokochali – wyjątkowego i niezmiennego smaku pysznych burgerów.