Restauracja Pastamore – kolejny przykład na to, jak bielska gastronomia się rozwija. Młodzi, utalentowani kucharze z głowami pełnymi pomysłów i świetne dania – oto, co można o tym miejscu powiedzieć.
Każdy talerz to arcydzieło, dosłownie i w przenośni. Co to oznacza?
Po pierwsze wszystkie naczynia, na których podawane są dania, są ręcznie robione. Każdy talerz jest niezywkle kolorowy i jednocześnie wyjątkowy – w całej restauracji nie ma dwóch takich samych. Dzięki temu nawet to samo danie, wygląda za każdym razem inaczej. Jedyne, co się na nich powtarza, to gramatura produktów.
Po drugie wszystkie dania są tak skomponowane, by miały zarówno świetny smak, jak i prezencję. Patrząc na dania ma się wrażenie, że nie stworzył je kucharz, ale wyśmienity artysta, dla którego talerz to płótno, a danie to namalowane na nim, pełne kolorów dzieło. Kucharze, czyli chef team – Bartosz i Dawid, nie ustają w wymyślaniu nowych rzeczy. Nie ograniczają się tylko do produktów regionalnych, dbając jednocześnie o ich jakość i świeżość. W obecnej karcie można np. znaleźć ośmiornicę i raki.
W karcie są też opcje wegetariańskie, czy wegańskie. No i polecić tu można wszystko, w zależności od gustu.
W menu znajdują się trzy przystawki podawane na zimno: jedna z suszonym schabem (23 zł), druga z ośmiornicą (29 zł) oraz trzecia, wegańska, z marynowanym tofu (21 zł).
Zupy w karcie są trzy (13-15 zł), natomiast w niedzielę sprzedawany jest rosół w cenie 10 zł.
Większość dań głównych można zjeść w przedziale 36-38 zł. Tańsze są dania wegetariańskie (28 i 32 zł) Najdroższym daniem jest dorsz w szynce parmeńskiej – 43 zł. Oczywiście w zależności od sezonu menu ulega zmianie. Wszystkie porcje są duże, a jedzenie przygotowywane jest według nowoczesnych technik.
Wspólnym mianownikiem karty, jak sama nazwa restauracji wskazuje, są ręcznie robione, tu, na miejscu, makarony. W większości dań głównych stanowią one dodatek. Prócz tego można je zamówić, jako kompletne, pełnowartościowe danie już od 21 zł.
Mniej głodni mogą wybrać jedną z trzech sałatek lub przyjść na sam deser.
Na pewno spędzą czas w miłej atmosferze, w zupełnie nowym, nie odwracającym uwagi od jedzenia wnętrzu. Pastamore bowiem, mimo iż zajęła miejsce dawnej restauracji Grępielnia, nie ma nic z nią wspólnego. Warto się tu wybrać i zobaczyć na własne oczy ilość zmian, jakie zaszły zarówno na sali, jak i w kuchni. Z całą pewnością dla wszystkich będzie to ogromne, no i przede wszystkim pozytywne zaskoczenie.