Jak dobrać wino do potrawy? Najprostsza zasada – zaufać własnemu smakowi! Właśnie taka teza przyświecała kolacji degustacyjnej w Dworek New Restaurant pod hasłem „Uwalniamy korki!”, która odbyła się w czwartek, równo tydzień temu. I wiecie co? Ten format się sprawdził – już mówimy dlaczego.
Białe wino do ryb, czerwone do mięsa, znacie tę zasadę? O doborze wina do konkretnej potrawy decyduje wiele czynników: barwa, ciężkość, kwasowość, geografia pochodzenia itp. Obecne trendy pozwalają na szeroko idące eksperymenty kulinarne. Przestaje dziwić dobór czerwonego wina do owoców morza i odwrotnie. Bo najlepszy wybór wina do potrawy to taki, jaki smakuje konkretnej osobie, a nie formalnie przyjętym zasadom.
W Dworek New Restaurant w Bielsku-Białej to się sprawdziło. W ostatni czwartek kwietnia Goście Dworku, podczas kolacji, mieli wybór. Personel przez cały wieczór otwierał różnorodne butelki tego szlachetnego trunku: białe, różowe, czerwone, musujące, o różnym poziomie lekkości, kwasowości, z najróżniejszych stron świata. Podczas serwisu, goście sami mogli zdecydować, jaki rodzaj wina chcą skosztować, a obsługa opowiadała o jego charakterystycznych cechach. Jeśli ktoś się nie mógł sam podjąć decyzji, zawsze mógł liczyć na profesjonalną poradę, a wino lało się strumieniami. Polecamy takie doświadczenie. Nie bójcie się, że Wasz dobór wina może zaskoczyć otoczenie (choć musicie mieć tego świadomość), kierujcie się smakiem i intuicją.
Przechodząc do jedzenia, kolacja zaczęła się food sharing’owo. Co to znaczy? Na stole, w tym samym czasie, pojawiło się kilka przystawek. Wspólna celebracja posiłku i nakładania sobie z tych samych talerzy była miłym początkiem i luźnym wprowadzeniem do dalszych dań. A dalej było już fine dining’owo, ale najpierw o przystawkach. Wszystkie smakowały rewelacyjne, mimo iż każda była zupełnie inna. Smaki się nie powtarzały, idealnie do siebie pasowały, były nowoczesne i „świeże”, jakby w ekipę kucharzy wstąpił nowy duch. Nawet pieczywo smakowało jeszcze lepiej, niż zwykle, a mini-pączki to po prostu sztos! Nie będziemy się rozpisywać o każdym daniu z osobna, ale szybko opowiemy co i jak, by móc przejść do dań głównych.
Na początku kolacji, na stole znalazły się równocześnie:
Pieczywo i palone masło z dodatkiem posypki grzybowej.
Ceviche z pstrąga łososiowego i halibuta z dodatkiem musu z awokado.
Makrela w cytrusach z koprem włoskim.
Foie gras na chałce z dodatkiem rabarbaru.
Mini-pączki z kaczką.
Wszystko można było mieszać, nakładać, łączyć.
Drugą przystawką, podaną już w duchu fine dining’u, było czarne ravioli z twarogiem wędzonym, z dodatkiem bobu, wykończone aromatycznym consomme grzybowym. Istna finezja smaków na talerzu, w dodatku pięknie podana. Czerwone wino dla podkreślenia smaku? Czemu nie!
Pierwsze danie główne to halibut, sos holenderski, szparagi. Choć skóra halibuta mogłaby być bardziej chrupiąca, to to danie nie mogło się nie udać. Uwielbiamy klasyczne połączenia, choć… lubimy też, gdy coś nas zaskakuje. A kolejne danie główne właśnie takim zaskoczeniem było!
Ale najpierw intermezzo, czyli oczyszczamy swoje kubki smakowe przed kolejnym talerzem, a to dzięki orzeźwiającemu sorbetowy truskawkowemu ze szczawiem.
Drugie danie główne – jeleń w glazurze z czarnego czosnku, sałatka z botwiny podkręcona sosem vinegret oraz kiszonym burakiem. Wszystko ze sobą pasowało, współgrało, smakowało. Smakowało nawet lepiej niż świetnie – jeleń rozpływał się w ustach, a lekka sałatka podkręcała charakter dania. Całość została bardzo oryginalnie podana. Gratulacje dla wszystkich współtworzących tą kolację.
I ostatnie danie – deser, który ponownie nas zaskoczył! Nie była to mono-porcja, nie było też czekolady czy cytrusowych dodatków. Była za to… Chałwa. Przebijając deser łyżką, zanurzyliśmy się w aksamitnym, waniliowym creme brulee. Malinowy akcent, spora ilość chałwy z wierzchu w postaci cienkich włosów oraz nalewka chałwowa, która znalazła się na dnie talerza, idealnie połączyły wszystkie smaki. Dopełnieniem deseru był kieliszek nalewki własnej produkcji z tarniny. Mocne zakończenie wieczoru, choć… Wino cały czas lało się strumieniami dalej – aż do ostatniego gościa.
Dziękujemy za wszystko i polecamy kolejne wydarzenie w Dworku, tym razem pod hasłem MADE IN POLAND z gościem specjalnym – Szymonem Bracikiem. Zapamiętajcie tę datę: 25 maja, do zobaczenia!
Tekst: Magdalena Malcher